Kto we Mnie wierzy, choćby i umarł, żyć będzie.

 J 11, 25

 

Dnia 15 maja 2023 roku, ok. godz. 14 odeszła do Pana 

ŚP. SIOSTRA M. Władysława

od Najświętszej Ofiary

Helena Delipacy

w 81. roku życia, 64. roku powołania, 60. roku profesji zakonnej

Msza święta pogrzebowa będzie sprawowana w kaplicy Matki Bożej Anielskiej w Laskach w środę, 17 maja br., o godz. 14:00. Po Eucharystii pogrzeb na miejscowym cmentarzu.

 

PANIE, PRZYJMIJ JĄ DO SWOJEJ ŚWIATŁOŚCI.

 

Siostry […] przez całe życie oddają cześć Bogu, aby Go kochać i wielbić kiedyś w niewypowiedzianym szczęściu.                                                                                        

                                                                                                                                                                                  bł. Matka Elżbieta Czacka

Siostra Władysława – Helena Delipacy urodziła się 18 sierpnia 1942 roku we wsi Kije na Kielecczyźnie. Mama, Władysława z domu Niewada, miała wtedy niespełna 20 lat, tato – Józef Delipacy, był 10 lat starszy. Rodzice pobrali się w listopadzie 1940 roku. Helena (w domu nazywana Haliną albo Halą) była najstarsza spośród sześciorga dzieci. Miała czterech braci i ukochaną siostrę Marysię z Zespołem Downa. Tato był rolnikiem i strażakiem Ochotniczej Straży Pożarnej, a także szewcem. S. Władysława wspominała z dumą, że potrafił zrobić żołnierskie „oficerki”. W Polsce Ludowej jednak nie miał warunków na kontynuowanie działalności rzemieślniczej, musiał więc zwinąć warsztat i pójść do pracy zarobkowej. Ale nadal wykonywał reperacje obuwia.

Z rodzinną miejscowością Kije związane były początki życia Haliny: tam w kościele parafialnym 13 września 1942 roku miał miejsce jej chrzest. Tam 25 maja 1957 roku przyjęła sakrament bierzmowania z rąk biskupa Czesława Kaczmarka. W Kijach także uczęszczała do 7-klasowej szkoły podstawowej, którą ukończyła w 1956 roku. Szkołę średnią przerwała po półtora roku. Z właściwą sobie prostotą i humorem w swoich wspomnieniach wyjaśniła, że była to jej decyzja:

…, bo sobie wyczytałam w żywocie jednej świętej, że jak się ma szkołę średnią, to można zostać przełożoną. Ja już wtedy wiedziałam, że będę siostrą zakonną i nie chciałam zostać przełożoną, dlatego zrezygnowałam ze szkoły średniej”.

Powołanie zakonne czuła od dzieciństwa, już jako mała dziewczynka była skupiona i grzeczna, lubiła chodzić do kościoła, co zauważały krewne i znajome ze wsi. Wielokrotnie niosąc chorągwie brała udział w parafialnych pielgrzymkach do cudownej figury Matki Bożej Loretańskiej w odległych o 12 kilometrów Piotrkowicach. Tam umocniło się jej powołanie. Zapamiętała wzruszające wydarzenie koronacji tej figury Maryi w 1958 roku. Dokonywał jej drżącymi rękami bp Czesław Kaczmarek, schorowany po opuszczeniu komunistycznego więzienia i zaznanych strasznych represjach. Wtedy zdecydowała się, że wstąpi do zgromadzenia w Laskach. O pomoc i poparcie w jej staraniach poprosiła księdza proboszcza parafii Brzesko Nowe. Zachował się list młodziutkiej Haliny, w którym pisze mu o swoim pragnieniu:

Zdaje mi się jednak, że Chrystus żąda ode mnie ofiary serca, a ja pragnę, aby był mym życiem, mym celem, mym wszystkim. Pragnę, by to me serce pałające miłością ku Niemu należało do nikogo, a całkowicie do Niego”.

O Laskach dowiedziała się od koleżanki, która pojechała tam na obłóczyny innej koleżanki. Z jej opowieści dobrze zapamiętała drogę do Lasek i któregoś dnia w sierpniu 1959 roku, mając zaledwie 17 lat, uciekła „do klasztoru”. Na drogę zabrała z domu 100 złotych. Na noc dotarła do Warszawy, a stamtąd, nie pytając nikogo o drogę, udało jej się dojechać do Lasek, gdzie rano była już na Mszy świętej. Zapisała we wspomnieniach, że usiadła pod lipą i czekała, by ktoś się nią zainteresował. Tym „kimś” okazała się s. Maria Gołębiowska, która podeszła i zaczęła rozmowę z młodą nieznajomą dziewczyną. Helena opowiedziała jej swoją historię. Pierwszym co s. Maria poleciła jej zrobić, było napisanie listu do rodziców, aby się dłużej nie martwili o córkę. Warunkiem zaś pozostania Haliny w Laskach była zgoda rodziców. W odpowiedzi na list przyszedł wkrótce ponaglający do powrotu telegram zawiadamiający o chorobie mamy.

W domu okazało się, że rodzice nie będą robić Hali przeszkód w realizacji powołania, nie chcieli tylko, by poszła do zgromadzenia bez żadnych swoich rzeczy. Tego roku więc po raz ostatni pomogła jeszcze rodzicom przy pracach w polu, nawiedziła Matkę Bożą w Piotrkowicach i 26 października, ze skromną wyprawą przyjechała ponownie do zgromadzenia, tym razem do klasztoru na Piwnej, a następnego dnia pojechała do Lasek.

Byłam dwudziesta trzecia…” – zapisała we wspomnieniach. – Zaraz dostałam białą chusteczkę aspirancką i poszłam froterować ręcznie pokój w Domu św. Franciszka”.


Do postulatu została przyjęta 6 stycznia 1960 roku. Nowicjat rozpoczęła 14 sierpnia 1961 roku. Pierwszą profesję złożyła 15 sierpnia 1963 roku, a śluby wieczyste –
– 15 sierpnia 1969 roku.


W okresie postulatu krótko pracowała w internacie dziewcząt w grupie s. Michaeli Galickiej, a dłużej w pralni. W niedziele chodziła do pracy do obory. Nowicjat miała przedłużony do dwóch lat, ze względu na problemy zdrowotne. W tym czasie pracowała na Piwnej w refektarzu sióstr profesek i nowicjuszek, który jeszcze nie był rozdzielony, i trzy razy dziennie w kuchni zmywała naczynia z całego domu.

Po pierwszych ślubach przeszła do Lasek. Najpierw na rok do Domu św. Franciszka, gdzie zajmowała się sprzątaniem, a następnie pracowała w refektarzu Matki Boskiej Jasnogórskiej i kilka lat w przedszkolu pod okiem s. Germany Murawskiej.

Od roku 1968 przez 10 lat pracowała w grupie specjalnej dziewczynek, współpracując z różnymi wychowawczyniami. W czasie wakacji wyjeżdżała ze swoimi dziewczynkami co drugi rok na kolonie do Sobieszewa, albo na obóz harcerski prowadzony przez s. Blankę Wąsalankę i Jolantę Smereczańską. Wraz z wychowankami zdobywała górskie szczyty w Gorcach, Beskidzie Niskim i Sądeckim. Siostra wspominała, jakich umiejętności wymagały te obozy:

„Robiłyśmy wszystko same, heblowałyśmy pożyczone deski i budowałyśmy stoły, hamaki do spania w namiotach. Gotowałyśmy na kuchni wygrzebanej w ziemi”.

W 1978 roku s. Władysława przeszła do pracy w domu św. Teresy. Prowadziła tam jadalnię i magazyn żywnościowy. W różne zajęcia angażowała chłopców z internatu: pomagali w zbieraniu owoców z sadu, smażeniu powideł i przy wypieku różnych ciast. To bardzo zacieśniło wzajemne więzi, dlatego niełatwa była zmiana pracy po 12 latach, gdy została skierowana do wspólnoty w Żułowie, do pracy w magazynie. Była tam niecały rok (1990-1991). Następny rok należała do wspólnoty Domu Modlitwy w Szczawnicy, gdzie zajmowała się jadalnią i sprzątaniem domu.

Siostra Władysława brała udział w 15 pielgrzymkach pieszych na Jasną Górę. Najpierw trzy razy bez osób niewidomych, a 12 razy z dużą grupą wychowanków Lasek. Chłopcy po powrocie we wrześniu do szkoły w Laskach, żyli wspomnieniami wspólnego pielgrzymowania, przywoływali miejsca, wydarzenia. Było wielu chętnych, jedni zachęcali drugich. Grupa liczyła 100-140 osób. Pomagali różni wolontariusze. Jednym z nich był obecny o. Kazimierz OFM Conv., który złożył już wtedy dokumenty do seminarium w Siedlcach, ale po wspólnej pielgrzymce, pod wpływem świadectwa życia s. Władysławy i za jej zachętą zdecydował się pójść do Niepokalanowa. Po wielu latach siostra odwiedziła Ojca w Asyżu, gdzie wówczas posługiwał. W tę podróż zabrała s. Władysławę Matka Goretti, która poznała Ojca podczas pobytu w Capodacqua.

Wielkim przeżyciem dla s. Władysławy, które często wspominała z radością były antycypowane w czasie pielgrzymki w 1988 roku obchody jej jubileuszu 25-lecia ślubów zakonnych. W uroczystości odnowienia przez siostrę ślubów, która miała miejsce w kościele w Smardzewicach, uczestniczyła delegacja sióstr z Lasek.

W 1992 roku s. Władysława przeszła ze Szczawnicy do wspólnoty Klasztoru MB. Pocieszenia i spędziła w nim całe 25 lat. Na Piwnej siostra podtrzymywała kontakty z dawnymi wychowankami i pomagała im w miarę możliwości. Wiernie też, nawet gdy choroby ją coraz bardziej ograniczały, włączała się w różne prace w domu: sprzątanie, zmywanie czy różne „akcje”, ale głównie trwała wiernie na modlitwie.

Życie s. Władysławy naznaczone było cierpieniem, nie tylko fizycznym. Przez wiele lat zmagała się z chorobą psychiczną. Zawsze po trudniejszych okresach podnosiła się i dawała świadectwo miłości Boga i drugiego człowieka, wierności w życiu codziennym, gorliwej modlitwy, prostej służby, radości i humoru. Była często zaskakującą kopalnią wiedzy: pamiętała wydarzenia, ludzi, okoliczności, daty.

W 2017 roku po przebytej operacji onkologicznej i bardzo złych rokowaniach, s. Władysława najpierw na rekonwalescencję, a z czasem już na stałe przeszła do Domu św. Rafała w Laskach, na oddział chorych. Zmagała się z chorobą nowotworową przez następne 5 lat. Przyjmowała ją z wielką cierpliwością, nigdy nie narzekała, nie skarżyła się, nigdy źle o nikim nie mówiła. Powoli jednak coraz bardziej traciła siły. Gdy po chwilach załamania zdrowia czuła się trochę lepiej, zawsze chciała iść do kaplicy, uczestniczyć we wspólnych modlitwach, trwać na adoracji, być z siostrami w refektarzu. Mówiła: „Jutro wstaję”. Gdy sama nie miała siły iść, prosiła, by zawieźć ją na wózku. Panie pracujące na oddziale chorych sióstr budowały się postawą siostry. Przez ostatni miesiąc siostra nie wstawała już z łóżka, a siły uchodziły z niej coraz bardziej.

Na kilka dni przed śmiercią ks. rektor Marek Gątarz udzielił s. Władysławie sakramentu namaszczenia chorych. Przychodziły siostry z innych Domów, aby za siostrę się pomodlić. Przy śmierci obecny był ks. Andrzej Gałka, wieloletni spowiednik siostry, który tego dnia przyjechał do Lasek z posługą sakramentalną, a także przełożona Wspólnoty oraz kilka sióstr. Siostra odeszła cicho i spokojnie. Pan wezwał ją do siebie w miesiącu Maryi, której była szczerze oddana, do której wielokrotnie ofiarnie pielgrzymowała. A że był to 15 maja, rocznica przejścia do Nieba naszej Błogosławionej Matki Elżbiety, ufamy, że i Ona wyszła naprzeciw s. Władysławie.

Patrząc na drogę życia, jaką Bóg prowadził naszą Siostrę możemy mieć nadzieję, że poprzez wierne i nieustanne łączenie się z Najświętszą Ofiarą, którą przyjęła jako tajemnicę przy pierwszych ślubach, spełniła pragnienie swego serca zapisane w 2013 roku:

„Obym tylko sama potrafiła się umniejszać, a Chrystus, by we mnie wzrastał, bym za św. Pawłem mogła powiedzieć, że już nie żyję ja, ale żyje we mnie Chrystus”.

 

 

Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Prywatności. Możesz określić warunki przechowywania lub dostępu do plików cookies w Twojej przeglądarce. więcej

The cookie settings on this website are set to "allow cookies" to give you the best browsing experience possible. If you continue to use this website without changing your cookie settings or you click "Accept" below then you are consenting to this.

Close