† Kto we Mnie wierzy, choćby i umarł, żyć będzie.
J 11, 25
Dnia 9 grudnia 2022 roku odeszła do Pana nasza
ŚP. SIOSTRA M. Gaudencja
od Trójcy Przenajświętszej
Zofia Zawór
w 76. roku życia, 57. roku powołania,
54. roku profesji zakonnej
Msza święta pogrzebowa była sprawowana w kaplicy Matki Bożej Anielskiej w Laskach
w poniedziałek, 12 grudnia 2022, o godz. 13:00. Po Eucharystii odbył się pogrzeb na miejscowym cmentarzu.
PANIE, PRZYJMIJ JĄ DO SWOJEJ ŚWIATŁOŚCI.
Siostry […] przez całe życie oddają cześć Bogu, aby Go kochać i wielbić kiedyś w niewypowiedzianym szczęściu.
bł. Matka Elżbieta Czacka
Siostra Gaudencja – Zofia Zawór przyszła na świat 4 września 1945 roku we wsi Zdanów, w powiecie sandomierskim, województwo świętokrzyskie (wówczas kieleckie) – jako drugie dziecko w rodzinie Edwarda i Joanny z domu Gach (lub Janiny, jak jest podane w niektórych dokumentach). Starszy brat Jerzy miał wtedy pięć lat. Pod koniec 1945 roku rodzice z dziećmi opuścili Zdanów, gdzie na gospodarstwie zostało młodsze rodzeństwo mamy i wyjechali do Starachowic, do dziadków ze strony ojca. Zostali tam jednak krótko i już na wiosnę 1946 roku przenieśli się do Nysy, na Ziemie Odzyskane, gdyż tam tato nareszcie znalazł pracę w fabryce. Zamieszkali w przydzielonym im mieszkaniu. Mama zajmowała się domem i wychowywaniem dzieci. Siostra Gaudencja wspominała, że rodzice byli bardzo dobrzy i troskliwi.
Sakrament chrztu przyjęła w Międzylesiu koło Kłodzka, 29 kwietnia 1946 roku. Na chrzcie świętym otrzymała imiona Zofia Elżbieta. W domu rodzice zwracali się do niej: Zosia, natomiast brat, któremu to imię się nie podobało, nazywał ją Elą.
Problemy Zofii ze wzrokiem zaczęły się, gdy miała trzy lata. Do siedmioklasowej szkoły podstawowej uczęszczała w Nysie od siódmego roku życia. Ze względu na słaby wzrok nauka kosztowała ją wiele wysiłku. W wieku dziesięciu lat przystąpiła do I Komunii świętej w kościele parafialnym pod wezwaniem św. Jakuba i św. Agnieszki w Nysie. Zapamiętała ten dzień (5 lipca 1955 r.) i proboszcza ks. Józefa Kądziołka, który przyjął wtedy dzieci na wspólne świąteczne śniadanie: bułeczki maślane i kakao. To właśnie w tym dniu po raz pierwszy zrodziła się w niej myśl o oddaniu swego życia na służbę Bogu. W tymże kościele, niecałe trzy miesiące później, 25 września 1955 roku, przyjęła sakrament bierzmowania z rąk ks. infułata Emila Kobierzyckiego, byłego Wikariusza Kapitulnego ordynariatu Śląska Opolskiego.
Po ukończeniu VII klasy bardzo pragnęła iść do szkoły pielęgniarskiej, aby pomagać i służyć chorym. Gdy okulistka stanowczo wykluczyła taką możliwość ze względu na zagrożenie całkowitej utraty wzroku, zdecydowała się podjąć naukę w szkole handlowej w Nysie. Po roku jednak, ze względu na słaby wzrok, przerwała szkołę. W tym czasie mama musiała podjąć pracę w fabryce, gdyż zarobki taty nie wystarczały na utrzymanie rodziny, a brat studiował prawo we Wrocławiu. Zofia została w domu: pomagała w różnych pracach i opiekowała się niepełnosprawnym synem sąsiadki.
Myśl o życiu zakonnym dojrzewała w niej. Modliła się, często uczestniczyła we Mszy świętej, należała do Sodalicji Mariańskiej, zaś po ukończeniu osiemnastego roku życia zaczęła rozglądać się za jakimś zgromadzeniem. Rodzice znali jej pragnienie i nie byli temu przeciwni. Zgłaszała się do sióstr felicjanek i elżbietanek, które pracowały w parafii, ale z powodu słabego i zagrożonego wzroku nie została przyjęta. Od s. Miriam, elżbietanki, która robiła jej zastrzyki, dowiedziała się o Laskach i Zgromadzeniu Sióstr Franciszkanek Służebnic Krzyża, które przyjmowało także dziewczęta słabowidzące czy niewidome. Siostra ta uczyła się w szkole pielęgniarskiej w Warszawie i wtedy poznała Laski. To właśnie s. Miriam przywiozła Zofię 19 kwietnia 1965 roku na Piwną, na spotkanie z s. Wacławą Iwaszkiewicz, która po rozmowie skierowała ją do Lasek. Tam z kolei rozmawiała z Matką Marią Stefanią Wyrzykowską, która pozwoliła jej od razu zostać na próbie. Po niej nie wyjeżdżała już do domu i rozpoczęła życie zakonne. Siostra Gaudencja wspominała, jak szybko odnalazła się w Laskach: „…od razu poznałam, że tu jest dla mnie miejsce. Bardzo mi się podobało, wszystko: kaplica, las, cisza, spokój i życzliwość sióstr, które spotykałam”. W lipcu otrzymała chusteczkę aspirancką.
Postulat rozpoczęła 22 sierpnia 1965 roku. Do nowicjatu została przyjęta 14 sierpnia 1966 roku; pierwsze śluby złożyła 6 stycznia 1968, a profesję wieczystą – 6 stycznia 1973 roku.
W postulacie było początkowo kilkanaście kandydatek, ale do nowicjatu, który przypadał w roku milenijnym 1966, przeszły trzy siostry, które też otrzymały imiona związane z tym ważnym dla Polski wydarzeniem: s. Gaudencja, s. Dąbrówka i s. Jordana.
W postulacie s. Gaudencja pomagała w internacie dziewcząt w Domu św. Stanisława w grupie najmłodszych dziewczynek. Nowicjat odbywała na Piwnej pod kierunkiem s. Almy Skrzydlewskiej. Po pierwszych ślubach została na Piwnej: krótko pracowała w kuchni, a potem przeszła do pracy w szczotkarni (na terenie klasztoru), gdzie pracowało już kilka innych sióstr.
Od 1971 roku s. Gaudencja przeszła do Lasek. Należała do Domu św. Franciszka pracowała w pralni zakładowej, gdzie jeszcze nie było automatycznych pralek. Siostra wspominała: „Kierowniczką była s. Jozafata obsługująca maszyny; s. Lucyna prasowała czepki, a ja z s. Lucją roztrzepywałyśmy bieliznę (osobistą i pościelową) wyjętą z maszyn i wieszałyśmy na strychu, gdzie było bardzo, bardzo gorąco. […] Pomagał nam trzepać bieliznę i nosić ciężkie kosze, niepełnosprawny, niewidomy, a bardzo pogodny Staś Zając. Przy tej pracy radośnie wyśpiewywał różne melodie i piosenki”.
Następnie s. Gaudencja pomagała s. Mirosławie w kuchence domu rekolekcyjnego: zmywanie, nakrywanie stołów, przywożenie posiłków z kuchni centralnej, szykowanie drewna i węgla do palenia piecu w kuchence.
Od 1984 była w Domu Matki Boskiej Jasnogórskiej. Pracowała w przedszkolu, gdzie miała zastępstwa podczas dyżurów nocnych u dzieci, a następnie w refektarzu zakonnym. Znowu wspomnienia s. Gaudencji odsłaniają kawałek historii dawnych Lasek: „Refektarz sióstr był za dużą salą Domu św. Stanisława, na górze, po schodach, gdzie obok była maleńka nasza kaplica. Przez salę na górę nosiło się posiłki z kuchni, a potem wszystkie naczynia z powrotem do mycia schodami i przez salę. […] Kiedyś po tej drodze zderzyłam się z drugą siostrą idącą z naprzeciwka i oblałyśmy się smaczną zupą, którą właśnie niosłam. Ale te lata też miło wspominam. W refektarzu na górze dochodziły nas często ciekawe odgłosy śpiewu i muzyki z dużej sali albo zostawałyśmy «odcięte od świata», bo na sali był koncert lub walne zebranie i wyjść nie było można. Czasem gimnastyka czy sport dzieci na sali”.
W roku 1993 s. Gaudencja powróciła do Domu św. Franciszka – tym razem na dwadzieścia cztery lata. Podejmowała dyżury na furcie i pomagała w refektarzu przy zmywaniu, dopóki pozwalało jej na to zdrowie. Wspominała ten czas: „Lubiłam, jak były spotkania wszystkich domów razem na jakiejś uroczystości. Cieszyłam się, że mam blisko kaplicę z obecnością Pana Jezusa. Polubiłam też odwiedziny różnych interesantów, którzy przychodzili do furty albo telefonowali”.
W tych latach s. Gaudencja do końca straciła wzrok, a na skutek upadku w swoim pokoju i złamania miednicy nie mogła chodzić po schodach. W 2017 roku przeszła do wspólnoty Domu św. Rafała na tzw. oddział chorych sióstr, gdzie pozostawała przez ostatnie lata swego życia. O tym okresie, gdy już nie podejmowała czynnej pracy napisała w jubileuszowych wspomnieniach w 2018 roku: „…jest mi tu bardzo dobrze. Dużo czasu mogę poświęcić na modlitwę w różnych intencjach, by w taki sposób pomagać Laskom, całemu Dziełu Matki Czackiej, a zwłaszcza naszemu zgromadzeniu. Ogromnie cenię i dziękuję Panu Bogu, że mam tu taką serdeczną opiekę i pomoc, jakiej często ludzie samotni w świecie nie mają.
Z utęsknieniem oczekuję beatyfikacji naszej Matki Elżbiety Czackiej i Ojca Władysława Korniłowicza, choć wiem, że już są naszymi orędownikami w niebie. Bardzo chciałabym doczekać tych dni na ziemi, bo Matki i Ojca za życia tu nie poznałam”.
Beatyfikacja Matki Czackiej w ubiegłym roku była spełnieniem jednego z tych pragnień s. Gaudencji. Wierzymy, że tak z Matką Elżbietą jak i Ojcem Władysławem spotkała się już w niebie.
W ostatnich tygodniach życia s. Gaudencja bardzo osłabła. Straciła apetyt i nie była w stanie przyjmować nawet maleńkich porcji jedzenia czy picia koniecznych do przyjęcia leków. Później doszło jeszcze zapalenie płuc i niezbędne stało się podanie dożylnie antybiotyku oraz wzmacniających kroplówek. Siostra Anita napisała o ostatnich dniach s. Gaudencji: „Siostra była bardzo cierpliwa i zgadzała się na wszystkie «zabiegi». Z dnia na dzień stan ogólny Siostry zmieniał się, wracała wysoka temperatura, cięższy oddech, a Siostra cichutko, czasami już tylko skinieniem głowy, reagowała czy odpowiadała na stawiane pytania. W Uroczystość Niepokalanego Poczęcia Najświętszej Maryi Panny, w przeddzień śmierci Siostry, przyjechał jeszcze brat Jerzy, który kilka godzin czuwał przy swojej siostrze”.
Siostra Gaudencja odeszła do Pana w piątek, 9 grudnia, o godzinie 3 nad ranem. Czuwająca przy niej pielęgniarka, widząc pogarszający się stan siostry i zbliżający się czas przejścia do nowego życia, podzieliła się z nią swoją myślą i odkryciem eschatologicznym: „Siostro, będziesz teraz widzieć! Zobaczysz nas, jak my wyglądamy!”
Wierzymy, że widzi już nie tylko nas, ale teraz ogląda twarzą w Twarz także swego Oblubieńca, któremu powierzyła swoje życie.
Niech odpoczywa w pokoju wiecznym. Amen.