Kto we Mnie wierzy, choćby i umarł, żyć będzie.

                                                                                                                         J 11, 25

Dnia 25 grudnia 2022 roku odeszła do Pana nasza

ŚP. SIOSTRA M. Emilia

od Najświętszej Eucharystii

Janina Niszczota

w 93. roku życia, 74. roku powołania,
72. roku profesji zakonnej

 

 

Msza święta pogrzebowa będzie sprawowana w kaplicy Matki Bożej Anielskiej w Laskach
w czwartek, 29 grudnia 2022, o godz. 14:00. Po Eucharystii pogrzeb na miejscowym cmentarzu.

PANIE, PRZYJMIJ JĄ DO SWOJEJ ŚWIATŁOŚCI.

 

Siostry […] przez całe życie oddają cześć Bogu, aby Go kochać i wielbić kiedyś w niewypowiedzianym szczęściu.                                                                                        

bł. Matka Elżbieta Czacka

 

Siostra Emilia – Janina Niszczota urodziła się 11 lutego 1929 roku w Bydgoszczy. Została ochrzczona w kościele pod wezwaniem Świętej Trójcy 3 marca tegoż roku. Wzrastała w pobożnej rodzinie, w której gościła miłość, wzajemny szacunek i pogoda ducha. Jej wczesne dzieciństwo upływało w ciepłej rodzinnej atmosferze, choć bez dziadków, bowiem oboje rodzice byli sierotami. Ojciec, Michał Niszczota, pochodził z Tarnopola, a mama, Jadwiga z domu Frąckowiak, z Poznania. Ich ślub odbył się w Zbarażu w drugi dzień Świąt Bożego Narodzenia 1927 roku. Mieli piątkę dzieci: najstarsza była Janina, następnie młodsza o dwa lata siostra. W czasie wojny przyszli na świat dwaj bracia, młodszy zmarł w 1945 roku mając zaledwie rok. Najmłodszy brat miał zaledwie rok, gdy Janina wstępowała do Zgromadzenia.

Do wybuchu drugiej wojny światowej ukończyła trzy klasy szkoły podstawowej w Bydgoszczy i tam również w roku 1937 przystąpiła do Pierwszej Komunii Świętej. Przez dwa lata należała do Krucjaty Eucharystycznej.

We wrześniu 1939 roku rodzice z córkami musieli opuścić rodzinny dom, aby uciec na wschód przed nacierającą armią hitlerowską. Ojciec w okolicach Lublina wstąpił do Armii Polskiej. Mama została z córkami, zdana na własne siły. Po agresji Związku Sowieckiego na Polskę, wraz z falą uchodźców, znalazły się w potrzasku. Ojciec zaś trafił do niewoli i z ogromnym transportem jeńców zmierzał dalej na wschód. Udało mu się uciec z obozu w Płoskirowie i po długiej wędrówce połączył się z rodziną w Tarnopolu. W warunkach wojennych to połączenie rodziny było czymś niezwykłym. Siostra Emilia wspominała: „A stało się to tak: Ojciec prosił różnych ludzi, ażeby na dworcach w Polsce ogłaszali, że Michał Niszczota zmierza do Tarnopola. Mama, będąc przypadkowo na dworcu w Białymstoku, usłyszała to ogłoszenie i zaraz następnego dnia opuściłyśmy grupę osób, z którymi mieszkaliśmy pod Białymstokiem, aby udać się niezwłocznie do Tarnopola. Różnymi środkami transportu dotarłyśmy tam po kilku dniach. Ojciec już był w Tarnopolu u swego brata. Radość ze spotkania była ogromna, radość, że znów jesteśmy razem”.

Rodzice postanowili wrócić razem do Bydgoszczy, co w ówczesnych warunkach nie było proste. Granica niemiecko-rosyjska przebiegała na Sanie w Przemyślu. Miasto stało się ogromnym koczowiskiem uchodźców, a otrzymanie pozwolenia na wyjazd wymagało wielu starań i graniczyło niemal z cudem. Gdy to się wreszcie udało, wyjechali w nieznane na zachód, podróżując, mimo mrozu, pociągiem bez szyb w oknach. Transport ten został przechwycony przez Niemców i rodzina trafiła do obozu przejściowego pod Krakowem.

Siostrze Emilii zapadły w pamięć traumatyczne wydarzenia tego czasu: „…u wejścia [do obozu Hitlerowcy robili] selekcję żywych, chorych i martwych. Wśród tych ostatnich najwięcej było małych dzieci, które wyrywano z ramion matek. Widziałam ich cały stos. Nie zapomnę tego widoku do końca mego życia. Będąc wówczas chorą, z wysoką temperaturą, tylko dzięki rodzicom, którzy mnie podtrzymywali i prosili, abym przed Niemcami szła możliwie normalnie, nie odłączono mnie od nich”.

Po opuszczeniu obozu rodzina zamieszkała jakiś czas w Krakowie i tam Janina ukończyła następną klasę szkoły podstawowej. Modliła się wtedy często w kościele ojców franciszkanów, uczestniczyła tam we Mszy świętej. „Bóg był wówczas tak bliski” – zapisała siostra po sześćdziesięciu latach przy okazji swojego jubileuszu ślubów zakonnych.

Po jakimś czasie całą rodziną wrócili do Bydgoszczy, gdzie rodzice planowali zostać dłużej. Gdy się jednak okazało, że ojciec jest poszukiwany przez Gestapo, po jednym zaledwie dniu pobytu, nocą chyłkiem pojechali do Poznania, gdzie zatrzymali się u siostry mamy. Ta chwila zapadła głęboko w sercu s. Emilii: „Do dziś ze wzruszeniem i wielką wdzięcznością wspominam ten moment. Przyjechaliśmy przecież niespodziewanie, nielegalnie, bez przepustki. Ciocia przyjęła nas bez zameldowania, ryzykując wiele. O nic nie pytała. Zrobiła to, co należało. Choć było nam ciasno w jednym pokoju z kuchnią, ale byliśmy razem – trwaliśmy”.

Mając dwanaście lat Janina była zmuszona podjąć pracę w fabryce amunicji na przedmieściach Poznania, dokąd brnęła wiele kilometrów po śniegu, w mrozie lub w upale. Pracowała tam aż do wyzwolenia, wielokrotnie uczestnicząc w sabotażach.

Siostra wspominała, że rozrywki, z których wówczas chętnie korzystała: tańce, jazda na łyżwach, a latem pływanie, z czasem wydały się jej płytkie i niewystarczające: „Którejś niedzieli, wracając z tak zwanej potańcówki nagle uświadomiłam sobie, że takie spędzanie niedzielnego czasu jest bez sensu, bez wartości. Następne niedziele zostawałam w domu i czytałam różne czasopisma, a także powieści”.

Po zakończeniu działań wojennych rodzina wróciła do Bydgoszczy: ojciec podjął swój dawny zawód starszego ogniomistrza, mama zajęła się domem i dziećmi. Córki podjęły dalszą naukę – jak całe wojenne pokolenie zdobywały wiedzę w przyspieszonym trybie, nadrabiając stracone lata. Janina uczęszczała do 4-letniego gimnazjum handlowego, które ukończyła w czerwcu 1948 roku, a potem od lipca przez trzy miesiące pracowała w biurze firmy „Kabel Polski” w Bydgoszczy.

Jednocześnie dbała o swój rozwój religijny i duchowy: 3 maja 1946 r. złożyła uroczyste ślubowanie Matce Bożej jako członek Sodalicji Mariańskiej, a po odrodzeniu się Krucjaty Eucharystycznej, która objęła około 300 dzieci, działała w niej jako hufcowa. Gdy władze zlikwidowały w gimnazjum Sodalicję, od roku 1947 prowadziła orszak dziewcząt Sodalicji Mariańskiej przy kościele ojców jezuitów. Jej spowiednikiem i kierownikiem duchowym był wówczas o. Stanisław Szymański, jezuita, którego nauki, a także przykład życia gorliwego kapłana wpłynęły na podjęcie decyzji o wstąpieniu do zgromadzenia.

Pierwsza myśl o służbie Bogu i ludziom zrodziła się w Janinie wiele lat wcześniej i dojrzewała stopniowo. Wybór zgromadzenia nastąpił pod wpływem lektury broszury o Siostrach Franciszkankach Służebnicach Krzyża w Laskach, a w szczególności wierszy s. Nulli Westwalewicz. Materiały te trafiły do jej rąk przez Stanisławę Nowodworską, zaprzyjaźnioną z Laskami bibliotekarkę przy kościele ojców jezuitów. Janina 26 sierpnia 1948 roku napisała prośbę o przyjęcie do Zgromadzenia, a już 11 września otrzymała pozytywną odpowiedź. Rodzicom początkowo trudno było zaakceptować decyzję córki: nakłaniali ją do podjęcia studiów i założenia rodziny. Zdecydowała się jednak, mimo sprzeciwu rodziców, opuścić rodzinny dom i 17 października 1948 roku przyjechała do Lasek. Nigdy wcześniej tu nie była, ale po przybyciu miała pewność, że tu jest jej miejsce.

__________________________________________________________________________________

Do postulatu została przyjęta 28 listopada 1948 roku. Nowicjat rozpoczęła 14 sierpnia 1949 roku; pierwsze śluby złożyła 15 sierpnia 1950, a wieczystą profesję – 15 sierpnia 1956 roku.

__________________________________________________________________________________

Przy pierwszych ślubach przyjęła tajemnicę: od Najświętszej Eucharystii. Dzieliła się swoim odczuciem, że otrzymała ją od Pana Jezusa: „Początkowo chciałam mieć tajemnicę «od Krzyża», ale powiedziano mi, że już kilka sióstr ma taką i wobec tego, abym dla siebie znalazła inną. Nie wiedziałam, jaką mam wybrać i szukałam pomocy w Ewangelii. Po kilku minutach czytania opisu Ostatniej Wieczerzy nie miałam już żadnej wątpliwości, że będę siostrą Marią Emilią od Najświętszej Eucharystii. Później, po latach, zdałam sobie sprawę, jak wielki prezent otrzymałam od Pana Jezusa na pierwsze śluby. Gdybym miała jeszcze raz wybierać, to bez wątpienia byłaby to Najświętsza Eucharystia”.

Przez ponad 70 lat życia zakonnego lata pracowała w różnych działach i wykonywała różne obowiązki: sprzątała, zmywała w kuchni i refektarzu, miała dyżury w przedszkolu i internatach, pracowała w szwalni i pralni, w Domu Rekolekcyjnym. Czytała również niewidomym siostrom nauczycielkom, była zakrystianką i refektarką, prowadziła magazyny warsztatowe, pracowała w biurze, na poczcie zakładowej, jako kasjerka, w księgowości, w sekretariacie Zakładu i Towarzystwa Opieki nad Ociemniałymi.

Do klasztoru warszawskiego, który decyzją ks. Prymasa Stefana Wyszyńskiego zgromadzenie otrzymało 22 grudnia 1956 roku, przyjechała z pierwszą grupą sióstr oraz ks. Bronisławem Dembowskim jako rektorem kościoła św. Marcina. Najpierw siostry zajęły się porządkowaniem zdewastowanej kaplicy św. Franciszka, by przygotować ją do sprawowania Eucharystii. Pierwszą Mszą Świętą w kaplicy była Pasterka. Wieczerzę wigilijną spożywano w pomieszczeniu w wieży. Po świętach przystąpiono do odbudowy zrujnowanego kościoła św. Marcina i klasztoru.

W tym czasie s. Emilia pracowała w Duszpasterstwie Niewidomych, pełniła dyżury na furcie i w kościele, zaopatrywała magazyn żywnościowy, załatwiała sprawy związane z szyciem i sprzedażą kołder oraz innymi pracami chałupniczymi. Była również ekonomką domową w klasztorze.

W 1957 roku podjęła w Częstochowie roczne Międzyzakonne Studium Prawno-Administracyjne, a od września 1958 roku uczyła się w korespondencyjnym liceum ogólnokształcącym (maturę zdała w 1962 roku). Następnie przez cztery lata pracowała w biurze w Żułowie (1963-1967).

Od grudnia 1967 do 1970 roku, na własną prośbę, przebywała w Bydgoszczy na eksklaustracji. W tym okresie, aż do powrotu do zgromadzenia, podjęła pracę w Bydgoskim Towarzystwie Naukowym.

Do Lasek, do pracy w biurze wróciła na początku 1971 roku. Pracując w sekretariacie Towarzystwa Opieki nad Ociemniałymi rozpoczęła studia na ATK w Warszawie, zakończone w 1988 roku obroną pracy magisterskiej z dziedziny teologii ogólnej, pt. „Kierownictwo duchowe jako oddziaływanie wychowawcze”. Zebrane wówczas ankiety dotyczące oddziaływania duchowego Sługi Bożego ks. Władysława Korniłowicza stały się podstawą pracy doktorskiej s. Emilii pod tytułem „Oddziaływanie moralne ks. Władysława Korniłowicza na tle teorii kierowania wychowawczego. (Studium z zakresu katolickiej etyki wychowawczej)”. Obroniła ją w 1997 roku. W 1999 roku praca ta została wydana w formie książkowej pt. „Ojciec wszystkich poszukujących”.

Większą część życia zakonnego, bo aż 43 lata, s. Emilia należała do wspólnoty Klasztoru MB. Pocieszenia. Od 1984 roku pracowała u boku s. Joanny Lossow w Ośrodku Ekumenicznym do spraw Jedności Chrześcijan przy Warszawskiej Kurii Metropolitalnej i kontynuowała tę pracę po przeniesieniu Ośrodka Joannicum do klasztoru. W późniejszych latach współpracowała z s. Marią Krystyną. Angażowała się głównie w zapis na taśmach magnetofonowych kazań podczas nabożeństw ekumenicznych, które następnie spisywała, autoryzowała i opracowywała do druku. W ten sposób powstały tomik wierszy, modlitw i rozważań o modlitwie „Łączyć w imię Boga”, a także zbiór kazań „W dążeniu do jedności”.

Do Lasek, do Domu św. Rafała, s. Emilia przeszła w grudniu 2020 roku, kiedy to większość wspólnoty Klasztoru zachorowała na Covid-19. Zaaklimatyzowała się w nowej wspólnocie bardzo szybko.

Jesienią 2022 roku siostra zaczęła wyraźnie słabnąć fizycznie i coraz większe stawało się zagubienie siostry odnośnie do osób, czasu czy wydarzeń. Natomiast zachowała na co dzień pogodę ducha. Miała też duże pragnienie obdarowywania innych, dlatego często przychodziła wsparta o balkonik do dyżurujących sióstr lub pań i przynosiła im w nieodłącznej czarnej siatce jakieś drobiazgi, najczęściej jabłka, w które zaopatrywała się w refektarzu.

W połowie listopada stan siostry się pogorszył, nie odczuwała łaknienia ani pragnienia, co jeszcze powiększało słabość. Przyjęła sakrament chorych. Momentem przełomowym wydaje się być upadek siostry w jej pokoju. Uderzyła się wtedy w głowę i choć nie widać było żadnych niepokojących oznak, zaczęła głośno, w dzień i w noc, sygnalizować jakiś dyskomfort lub ból, którego nie niwelowały żadne leki. Na kilka dni została więc zabrana do Szpitala Bielańskiego na szczegółowe badania, które jednak nie znalazły przyczyny złego samopoczucia s. Emilii. Siostra wróciła do Domu wyraźnie słabsza, już nie wstawała, ale była spokojna i bardzo serdeczna. Była w niej jeszcze większa potrzeba czułości, bliskości, chciała przytulać wszystkie osoby pochylające się nad nią, aby coś jej powiedzieć czy zapytać.

Natomiast w przeddzień Wigilii Bożego Narodzenia stan siostry pogorszył się na tyle, że siostry podjęły dyżur przy jej łóżku i towarzyszyły modlitwą. Na kilka godzin przyszła Matka Judyta. Pod wieczór w dniu Bożego Narodzenia, gdy wspólnota zbierała się na świąteczną kolację, siostra dyżurująca dała znać, że oddech s. Emilii jest coraz słabszy. Siostra Emilia spokojnie zasnęła w Panu około godz. 18:15, otoczona przez zebrane wokół niej siostry i otulona modlitwą koronki do Bożego Miłosierdzia. Eksportacja ciała odbyła się tego samego dnia o godz. 21:00.

+++

Wszechmogący Boże, pokornie Cię błagamy, okaż miłosierdzie Twojej służebnicy Siostrze Emilii, którą na tym świecie zaliczyłeś do Twojego ludu, * i przyjmij ją do grona Twoich Świętych w królestwie pokoju i światła. Amen.

 

 

 

 

 

Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Prywatności. Możesz określić warunki przechowywania lub dostępu do plików cookies w Twojej przeglądarce. więcej

The cookie settings on this website are set to "allow cookies" to give you the best browsing experience possible. If you continue to use this website without changing your cookie settings or you click "Accept" below then you are consenting to this.

Close