Kto we Mnie wierzy, choćby i umarł, żyć będzie.
J 11, 25
Dnia 22 września 2022 roku odeszła do Pana nasza
ŚP. SIOSTRA Anuncjata od Boga
Maria Piech
w 88. roku życia, 70. roku powołania, 67 roku profesji zakonnej
Msza święta pogrzebowa będzie sprawowana w kaplicy Matki Bożej Anielskiej w Laskach
w czwartek, 29 września 2022, o godz. 11:00. Po Eucharystii pogrzeb na miejscowym cmentarzu.
PANIE, PRZYJMIJ JĄ DO SWOJEJ ŚWIATŁOŚCI.
Siostry […] przez całe życie oddają cześć Bogu, aby Go kochać i wielbić kiedyś w niewypowiedzianym szczęściu.
Matka Elżbieta Czacka
Siostra Anuncjata – Maria Piech urodziła się 8 września 1934 roku w Dankowie Dużym, wiosce położonej pomiędzy Włoszczową w Kurzelowem (województwo świętokrzyskie). Jej rodzicami byli Jan i Władysława z domu Skoczek. Ochrzczona została w rodzinnej parafii Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny w Kurzelowie 25 października 1934 roku i tam też przyjęła po latach I Komunię świętą, a następnie sakrament bierzmowania (w 1946 roku).
Dzieciństwo s. Anuncjaty przypadło na trudny czas drugiej wojny światowej. We wrześniu 1939 roku, gdy hitlerowcy spalili wioskę, rodzina straciła dach nad głową. Ojciec musiał się ukrywać przed okupantem, a matka z trójką dzieci i szwagierką zmuszona była szukać schronienia. Zimę przetrwały korzystając z gościnności dalszej rodziny, wiosną – już wraz z ojcem – zamieszkali w szóstkę w małym pokoiku u obcych ludzi w wiosce oddalanej o dwa kilometry od ich miejscowości.
Mimo trudnych czasów i dramatycznych przeżyć z tego czasu s. Anuncjata wspomina swoje dzieciństwo jako szczęśliwe i zachowała wielką wdzięczność wobec najbliższej rodziny. Z okazji 50-lecia profesji zakonnej w 2005 roku napisała: Byliśmy szczęśliwą, kochającą się rodziną. Rodzice otaczali nas czułą troską. Wiele dobroci okazywały też nam rodziny mamy i taty. Kiedy wracam myślami do tych lat, jestem pełna uznania dla rodziców i cioci, że w tym trudnym czasie okazali tak wiele taktu i zrozumienia. Jestem im głęboko wdzięczna za troskę, jaką otaczali naszą trójkę, aby ominęło nas zło i cierpienie. Dziękuję Bogu, że moje dzieciństwo i młodość upłynęły wśród ludzi o surowych, chłopskich zasadach, a jednocześnie pełnych piękna, dobra i miłości.
Lata szkolne Marii przypadły na czas okupacji. Ukończyła czteroklasową szkołę w Dankowie, a następnie podjęła naukę szycia u krawcowej i zdobyła stopień czeladnika. Pisząc o tym po latach s. Anuncjata zauważa, że był to ewenement, gdyż „…ciocia uważała, że dziewczynie szkoła jest niepotrzebna. Wystarczy, żeby umiała się podpisać, no i może jeszcze…, żeby umiała trochę czytać”.
Po powrocie taty, rodzina wróciła na swoje gospodarstwo i zaczęto odbudowywać spalone zabudowania. Duży wpływ na wychowanie dzieci w rodzinie miała mieszkająca we wspólnym gospodarstwie ciocia. S. Anuncjata tak ją zapamiętała: …była osobą bardzo pobożną, szczególnie lubiła odmawiać różaniec. Pacierza uczyła nas właśnie ciocia, przy czym dzieci młodsze odmawiały pacierz skrócony, a dzieci starsze – pełny pacierz, z przykazaniami. Ciocia wpoiła nam też taką zasadę, że przed pójściem do spowiedzi trzeba było przeprosić każdą pokrzywdzoną osobę i pocałować ją w rękę.
Maria jako dziecko oczywiście pomagała rodzicom w gospodarstwie. Jej zadaniem było wypasanie krów. Od dziecka zachwycała pięknej okolicy i zapamiętała jej urok: Kocham te moje strony rodzinne, pola falujące łanami zbóż, zielone łąki pełne kolorowych kwiatów, lasy rozbrzmiewające śpiewem ptaków wiosną i zachwycające śniegową szatą w zimie, zagajnik brzozowy, w którym rosły piękne borowiki, dorodne koźlaki i inne smaczne grzyby.
Jako dziecko wrażliwa była nie tylko na piękno przyrody, ale też na interwencje Boga w swoim życiu: przetrwanie groźnej burzy na bagnach, gdzie wypasała krowy albo gdy przeżyła upadek do studni. We wspomnieniach s. Anuncjata zapisała: Kiedy myślę o tych wydarzeniach pełnych grozy, a jednak zakończonych szczęśliwie, to przychodzą mi na myśl słowa psalmu 135: Wiem, że Pan jest wielki, że nasz Pan jest ponad wszystkimi bogami.
Jako dorastająca dziewczyna zaczęła uczestniczyć w życiu towarzyskim młodzieży, chodziła na różne zabawy, ale nie znajdowała w tym radości. Źle się tam czuła, ponieważ męczyła ją próżność dziewcząt i chłopców. W 1951 roku zdecydowała się wciąć udział w rekolekcjach zamkniętych w Czerwonych Górkach, na które zapisywał ksiądz prefekt. Odbywały się one w milczeniu i trwały one trzy dni. Po powrocie Maria była rozdarta: z jednej pociągało ją życie zakonne i widziała w nim swoją przyszłość, z drugiej zaś – odstraszał widok zakonnic o spracowanych rękach i zmęczonych twarzach. Zwierzyła się z dylematu księdzu prefektowi. Bywał on czasem w Warszawie i spotykał tam s. Martę Jaworek, która choć zapracowana, zawsze była pogodna. Poradził więc Marii, by zgłosiła się do Lasek i pomógł napisać podanie oraz zgromadzić potrzebne dokumenty. Po kilku tygodniach otrzymała odpowiedź i zaproszenie.
________________________________________________________________________________
Do aspiratu została przyjęta 17 lipca 1952 roku. Postulat rozpoczęła 24 sierpnia 1952 r. Do nowicjatu została przyjęta 11 lutego 1954 roku, 15 sierpnia 1955 złożyła pierwsze śluby, a 15 sierpnia 1961 rok – profesję wieczystą.
________________________________________________________________________________
Po pierwszych ślubach s. Anuncjata pracowała w przedszkolu oraz pomagała w internacie w grupie starszych dziewcząt. Po ślubach wieczystych została w Klasztorze warszawskim, gdzie pracowała w szwalni dziewcząt i szwalni zakonnej. W tym czasie też wraz z innymi siostrami uzupełniała wykształcenie uzyskując świadectwo szkoły podstawowej dla pracujących, zorganizowanej w Izabelinie.
W 1968 roku wróciła s. Anuncjata na cztery lata do Domu Dziewcząt do pracy wychowawczej. Następnie przez rok była znowu w Warszawie i pracowała w szwalni centralnej, a od września 1973 roku wróciła w Domu Matki Boskiej Jasnogórskiej, podjęła pracę w siostrzanej westiarni, gdzie służyła niezmordowanie do końca życia, włączając się jednocześnie w różne prace domu. Siostry z różnych wspólnot pamiętają s. Annucjatę jako zawsze chętną do pomocy, dyspozycyjną i usłużną, realizującą prośby szybko, „na cito” i bez wahania. Cieszyła się, że może pomóc. Widać było satysfakcję i mistrzostwo w tym, co robi.
Aktywnego życia i pracy s. Anuncjaty nie ograniczał wiek, ani coraz słabsze zdrowie. Siostra do ostatnich swoich dni wstawała bardzo wcześnie i wykonywała ćwiczenia dla utrzymania kondycji fizycznej. Była zawsze na wspólnych modlitwach, rano i wieczorem. Troszczyła się i była wierna modlitwie indywidualnej.
Zawsze gotowa do pomocy siostrom, wszystkim niewidomym, a szczególnie od wielu lat p. Heni. Tak było do końca. W środę, 21 września pojechała do p. Heni, aby pomóc jej, po wyjściu ze szpitala ze złamaną nogą. W czwartek przed południem kontaktowała się jeszcze ze swoją s. Przełożoną informując o stanie zdrowia p. Heni… O sobie nic nie wspominała, a po niespełna 3 godzinach przyszła informacja o śmierci s. Anuncjaty.
W jubileuszowych wspomnieniach Siostra podzieliła się zdaniem zasłyszanym podczas kazania: „Bóg kocha nawet strzępy człowieka, kiedy człowiek czuje się wewnętrznie porozdzierany przez trudności, które go przerastają”. Słowa te podniosły ją kiedyś na duchu i stały się światłem na trudny czas. Nauczyły wartości i mocy słowa, które może umacniać, ale też i ranić. Na koniec Siostra wyraziła wdzięczność ludziom, którzy pomagali jej w licznych życiowych trudnościach i wspierali dobrym słowem i modlitwą. I dziękowała Bogu za Jego „hojne dary”, za to, że nie opuszczał jej w cierpieniu i radości. Swoje uwielbienie dla miłości i wielkości Boga wyraziła słowami pieśni:
Bądź na wieki pochwalon, nieśmiertelny Panie.
Twoja łaska, Twa dobroć nigdy nie ustanie.
Chowaj nas, póki raczysz, na tej niskiej ziemi,
jedno zawżdy niech będziem pod skrzydłami Twymi.
Mamy ufność w Bogu, że przygarnął pod swoje skrzydła naszą śp. s. Anuncjatę i że za swą wierną służbę cieszy się już oglądaniem Jego chwały.