W swoich „Zapiskach kleryka z lat 1935-1936” tak pisał o miłości własnej ówczesny kleryk, Tadeusz Fedorowicz:
„Dawniej nie rozumiałem dobrze, na czym polega zła i dobra miłość „swoich”. Raziły mnie w książkach ascetycznych, w naukach, rekolekcjach itd. wezwania do zerwania z miłością „swoich” (podawane nie zawsze z zastrzeżeniem, że chodzi o złą miłość), cieszyłem się, gdy spotykałem pochwały i zalecenia tej miłości (dobrej). Właściwie dopiero po wakacjach 1934 ta rzecz wyjaśniła mi się w znacznej mierze w ten sposób: miłość swoich o tyle jest zła, o ile jest miłością własną – wówczas należałoby to nazwać „kochaniem siebie w nich”. Miłość swoich oczyszczona z miłości własnej nie jest i zdaje mi się nie może być złą; tego ostatniego nie jestem pewny”.
Po wielu latach Ksiądz Tadeusz przypomina słuchaczom, by przez egoizm – jako przeciwieństwo miłości – nie zasklepiać się przed innymi, przed Bogiem i przed samym sobą. By nie być jak piękne i obfite pączki krzewu, które nie zakwitają. Posłuchajmy pod koniec letnich wakacji, może uda się nam lepiej wejść w czas pracy i nie kochać siebie w innych, ale na nich pozostać otwartym.