26. września przypada 78. rocznica śmierci Czcigodnego Sługi Bożego Ojca Władysława Korniłowicza – Współtwórcy i duchowego kierownika Dzieła Lasek. Uroczystego otwarcia Jego procesu beatyfikacyjnego dokonał Ks. Prymas Stefan Wyszyński, w Laskach 27 września 1978 r. W listopadzie 1981 r. dokonano ekshumacji doczesnych szczątków Sługi Bożego i złożono je w kościele św. Marcina w Warszawie. 5 lipca 2019 r. papież Franciszek zatwierdził dekret o heroiczności cnót Ojca Wszystkich Poszukujących. Do beatyfikacji potrzeba już tylko uznania cudu za jego wstawiennictwem.
Dziękując Bogu za życie i powołanie Ojca Korniłowicza – módlmy się o dar Jego beatyfikacji, a za Jego wstawiennictwem prośmy o świętość dla kapłanów oraz dar nowych powołań kapłańskich…
Modlitwa o beatyfikację…
Panie Jezu Chryste, któryś słudze Twemu Władysławowi dał łaskę odsłaniania nam swych tajemnic i zapalania serc ogniem Twej miłości, wysłuchaj za jego przyczyną próśb naszych i okaż nam miłosierdzie Swoje. Pozwól też, Panie, abyśmy go na ołtarzach czcić mogli dla większej chwały Twojej. Amen.
Kwiatki Ojca Korniłowicza
Po rozejściu się wiadomości wśród krewnych i przyjaciół, że Władek wybiera się do seminarium, autorka wspomnień napisała list, którego fragment brzmi:
Władziu namyśl się: ty taki urwis i masz być księdzem, lubiłeś wydziwiać, asystować panienkom (uczył czyścić buty wodą, był bardzo czuły na wdzięki panienek). Namyśl się dobrze.
* * *
Jeden z wybitnych członków “Kółka” opowiedział przyjacielowi fragment swej spowiedzi u Ojca. Zwierzał się w tej spowiedzi, że dosyć już ma zacieśnienia, że nudzą go kółkowe siostry, że ma potrzebę innych znajomości, że w ogóle musi poszerzyć swoje horyzonty życiowe. Zza kratek padło tylko jedno słowo: powinszować. Wielki rozmach życiowy zakończył się śmiechem.
* * *
Dostać się do wciąż oblężonego konfesjonału Ojca było bardzo trudno. Nas najbliższych starał się czasem zbywać swymi niepowtarzalnymi sposobami. Rozmowa wstępna bywała taka:
- Ojcze proszę o spowiedź.
- Ty, a po co? – padała odpowiedź.
Trzeba było dopuścić silny szturm: Ojcze, odpadam od Kościoła!
* * *
Pod koniec siedmiodniowych rekolekcji dla “Kółka” w Mordach pod Siedlcami, w czasie których surowo obowiązywało całkowite milczenie, kilkoro z nas wybiera się na dalszą przechadzkę. Wobec tego pytamy Ojca czy możemy trochę porozmawiać: Naturalnie, że się zgadzam, przecież i tak będziecie gadali.
* * *
Rok przed wojną wśród bliższych i dalszych przyjaciół powstał projekt abyśmy dla oszczędzenia Ojcu niemal ciągłych wielokilometrowych kursów wspólnymi możliwościami ofiarowali mu samochód. W dniu św. Franciszka 4 października 1938 roku przed wieczorem zebrała się wraz z Matką [Elżbietą Czacką] cała gromada winowajców […] a czteroosobowy niewielki fiacik z przyczepionym ogromnym napisem “Pogotowie ratunkowe dla dusz” stał ukryty w zaroślach. Na dźwięk klaksonu wybiegamy wszyscy do lasku. Następuje poświęcenie wehikułu i uroczysty akt darowizny. Ojciec jakby trochę oszołomiony nagle mówi: To jest nieporozumienie. I odchodzi w stronę gęstszego lasu. Stoimy wszyscy w milczeniu, gdy wtem mała brataniczka Ojca krzyknęła: Stryjku! Ojciec przystanął, po czym roześmiał się i wrócił. Matka pomogła wytłumaczyć mu, że to przecież dla ludzi. Po inauguracyjnej przejażdżce z Matką był już bardzo uradowany, ale od razu jedenastu osobom zaproponował odwiezienie do Warszawy, a miejsc było tylko trzy.
* * *
Na Jubileuszu 25-lecia kapłaństwa Ojca w kwietniu 1937 r. zbiegło się do Lasek około 300 osób. Mężczyźni i kobiety, księża, zakonnicy i świeccy, wojskowi i cywile, urzędnicy do ministra włącznie, technicy, prawnicy i lekarze, matematycy, literaci i filozofowie, akatolicy, protestanci i żydzi, robotnicy, chłopi i hrabiowie, książęta i to z różnych dzielnic całego kraju. Wstępem do uroczystości było przybycie niewidomych malców, którzy przynieśli Ojcu w darze kilkudniowego osiołka wystrojonego w ogromną czerwoną kokardę dookoła szyi. […] Podczas uczty toasty i toasty, wszystkie pełne serdeczności, uznania i wdzięczności.
Straszy brat Ojca dodał, że wciąż się dziwi co to wyrosło z tego małego urwisa, który, jak opowiadano, będąc jeszcze malcem, gdy raz cała klasa została za jakąś psotę ukarana przez pozostanie po lekcjach w szkole, przerzucił obie nogi przez parapet piętrowego okna i dopiero na błagalne prośby przerażonego dyrektora łaskawie poszedł do domu.
Ojciec słuchał przemówień bardzo skupiony i jakby trochę nieobecny. Po skończonych toastach nadal siedział cicho i milcząco. Różnymi znakami staraliśmy się go upomnieć, że trzeba coś odpowiedzieć. Podniósł wreszcie głowę i rzekł: Tyle się o sobie dowiedziałem nowego. I bezradnie rozłożył ręce.
* * *
W październiku 1943, jechałam z Ojcem i z jedną niewidomą do Warszawy. W pociągu było tłoczno, toteż z trudem i ku niezadowoleniu podróżnych, jadących z daleka, wtłoczyliśmy się troje do wagonu. […] Ojciec Korniłowicz ubrany był po cywilnemu, teczkę swoją umieścił na półce, nad głową jakiejś ładnie ubranej pani. Ojciec był bardzo żywy i ruchliwy, toteż co chwila potrzebował coś wyjąć z teczki. Ta pani siedziała a Ojciec stał. Gdy Ojciec poruszał teczką, wysypywała się z niej słoma i plewy, które dostały się tam w czasie jazdy wozem do stacji i sypały się tej pani na głowę. Były to zresztą odrobinki. Pani z niezadowoleniem strząsała z siebie te źdźbła, groźnym wzrokiem dając poznać Ojcu, że zachowuje się nieodpowiednio. W końcu powiedziała: Ależ proszę pana, pan sypie tu na mnie jakieś śmieci. Ojciec się uśmiechnął do niej przepraszając a chcąc ją uspokoić dodał: Proszę pani, to jest najczystsza plewa. Ale pani nie poznała się na najczystszej plewie i gdy Ojciec chcąc wyjąć brewiarz poruszył teczkę i trochę plew posypało się na głowę tej pani, ta oburzona zawołała: Doprawdy, trzeba nie mieć sumienia! Na to Ojciec z łagodnym uśmiechem i z dowcipem odpowiedział: Ależ, proszę pani, do tego sumienie nie jest potrzebne.
* * *
[…] gdy Ojciec był jeszcze na studiach w Szwajcarii, w czasie wycieczki studentów wywiązała się dyskusja na temat osiągnięć nauki, zwłaszcza chemii. Entuzjaści twierdzili, że na drodze syntezy chemicznej da się spreparować żywego człowieka. Ojciec, słysząc to oświadczył: Jak go spreparujecie, pamiętajcie przyprowadzić go do mnie, a ja go ochrzczę.
Zdjęcie w zajawce aktualności: portret Ojca Korniłowicza z prywatnego zbioru syna Antoniego Michalaka – Janusza Michalaka.
Kwiatki pochodzą ze wspomnień: Heleny Galoff, Ireny Kaliskiej, s. Emmanueli Jezierskiej.