Dnia 16kwietnia 2022 roku, w Wielką Sobotę, ok. godz. 6:50

odeszła do Pana nasza Siostra–

ŚP. SIOSTRA Regina

od Eucharystii

Regina Świder

w 66. roku życia, 48. roku powołania, 45. roku profesji zakonnej

Msza święta pogrzebowa w kaplicy Matki Bożej Anielskiej w Laskach będzie sprawowana we wtorek, 19 kwietnia 2022, o godz.10:00.

Po Mszy świętej – pogrzeb na zakładowym cmentarzu.

 

Siostra Regina Świder pochodziła z ziemi łomżyńskiej. Urodziła się10 czerwca 1956 roku we wsi Pełty, która należała do parafii w Myszyńcu, w powiecie ostrołęckim, obecnie województwo mazowieckie. Miała cztery siostry i czterech braci. Przyszła na świat jako piąte dziecko Stanisława i Anny z domu Kulas. Po dwóch tygodniach, to jest 24 czerwca1956 roku została ochrzczona w kościele parafialnym Świętej Trójcy i otrzymała imię Regina.

Z dziewięciorga rodzeństwa troje już zmarło: siostry Stefania i Marianna oraz brat Wacław. Żyją dwie siostry: Zofia i Eugenia oraz bracia mieszkający w Stanach: Władysław, Eugeniusz, Andrzej. Tato s. Reginy zmarł w 1983 roku, a mama w 2012. Rodzice mieli duże gospodarstwo, ale bardzo słabe ziemie i podmokłe łąki. Rodzina mieszkała na kolonii, skąd wszędzie było daleko: do najbliższego sąsiada półtora kilometra, do szkoły – cztery, do kościoła – dwanaście kilometrów. Część drogi do kościoła czy do szkoły wiodła przez las, zimą trzeba było pokonywać zaspy śniegu.

Siostra Regina wspominała, że pod czujnym okiem rodziców, rodzeństwo wzajemnie się wychowywało i uczyło. Pacierz rano i wieczorem najczęściej odmawiała wspólnie cała rodzina. Katechizmu nauczyła ją w domu mama. Rano lub wieczorem, kiedy rodzice rozmawiali głośno o wszystkich sprawach bieżących: co jest do zrobienia, na co trzeba bardziej zwrócić uwagę, dzieci słuchały rozmowy, aby być na bieżąco we wszystkich sprawach i wiedzieć, jaka praca do nich należy. Panowała atmosfera wzajemnej współpracy i podział obowiązków. Każde podejmowało przy rodzicach to, co mogło wykonać. Siostra wspominała jak bardzo lubiła paść krowy, bo wtedy miała wiele czasu na modlitwę.

Praca w gospodarstwie była ciężka, bez maszyn, traktorów, większość czynności trzeba było robić własnymi rękami, a ciężary nosić na plecach. Zimą chodziło się często w gumowych butach, skutkiem czego siostra miała poodmrażane palce u nóg. Żywność, odzież, wszystko trzeba było „wyprodukować” własną pracą dla licznej rodziny. Gdy w domu pojawił się rower, rodzeństwo dzieliło się między sobą, kto pojedzie rowerem, a kto pójdzie pieszo.

W czerwcu 1971 roku Siostra Regina ukończyła ośmioklasową szkołę podstawową w Księżym Lasku. Dalszej nauki nie podejmowała. Na ile mogła, pomagała rodzicom w pracach w gospodarstwie. Sakrament bierzmowania przyjęła 24 kwietnia 1973 roku.

Od dzieciństwa Regina była wrażliwa na sprawy Boże, choć sama określiła siebie jako dziecko żywe i trudne, z którym mama nie umiała sobie poradzić. Któregoś razu nakazała dziewczynce cały pacierz odmówić na własną intencję, aby Bóg dał jej potrzebne łaski i światło, by „wyrośli z niej ludzie”. Wkrótce też drobne z pozoru, ale niezmiernie ważne w istocie wydarzenie stało się iskrą, która zapaliła w duszy niespełna 7-letniego dziecka pragnienie służby i całkowitego oddania się Bogu. Siostra Regina przywołała tę historię w 2002 roku, kiedy przeżywała jubileusz 25-lecia profesji zakonnej. Wspomnienia jej są wyjątkowo zwięzłe i oszczędne w formie, ale niosą wiele treści i ukazują piękno duszy Siostry. Oto jak zapamiętała tę chwilę:

„…było to w zimny majowy dzień, który Bóg wybrał, aby mi przekazać swoją łaskę. Pomagałam na swój sposób siostrze i bratu przy drzewie, rąbaliśmy cienkie gałązki na opał. Kiedy już wszystkie były porąbane, brat powiedział, że z siostrą jedzie teraz po następne gałęzie do lasu, a ja mam się zająć uporządkowaniem porozrzucanych zrąbanych gałązek. Taką decyzję przeżyłam bardzo mocno, bo ja też chciałam pojechać do lasu. Usiadłam i długo płakałam, i nawet nie myślałam, aby robić cokolwiek. Ale kiedy tak siedząc na ziemi porządnie zmarzłam, pomyślałam, że nie mogę nawet pójść do mieszkania, aby się ogrzać, bo jak mnie Mama zobaczy tak zapłakaną, a zapyta, co się stało, to ja nic nie mam na swoją obronę, tylko niewłaściwą postawę.

Postanowiłam szybko składać w jedno miejsce gałązki i zagrabić teren. Kiedy wypełniłam polecone zadanie, poczułam wielki pokój i radość w sercu, tak wielką, że postawiłam sobie dużo przeróżnych pytań, na które w zamyśleniu dawałam odpowiedzi. Między innymi, dlaczego ja tak walczę o swoje, o to, co mi się podoba, co lubię, kiedy wystarczy wykonać to, o co prosi mama, tato, starsze rodzeństwo, a w sercu jest tyle pokoju i radości. I tego dnia powiedziałam sobie, że kiedy skończę szkołę, pójdę do zgromadzenia i oddam wszystkie moje siły Bogu do dyspozycji…”

W wieku 15 lat Regina ciężko zachorowała i znalazła się w szpitalu w Warszawie. Tam odwiedziła ją ciocia, s. Rozalia Świder z Lasek. Dziewczynka miała tylko jedną prośbę – aby ciocia zechciała ją przed powrotem do domu zabrać do Lasek. Za pozwoleniem rodziców, po trzech tygodniach pobytu w szpitalu, pojechała do Lasek, gdzie z pomocą s. Rozalii, spotkała się z Matką Marią Stefanią Wyrzykowską. Poprosiła wtedy o przyjęcie do zgromadzenia i uzyskała zgodę. Natychmiast wysłała list do domu z wiadomością, że jest przyjęta do zgromadzeniu i z prośba o przesłanie jej wyprawki. Ostatecznie jednak usłuchała prośby mamy, by chociaż na tydzień przyjechała do domu i pomogła wspólnie wszystko, co potrzebne przygotować. Jak siostra pisze we wspomnieniach:

„Ten tydzień trwał trzy lata… Tato był ciężko chory, młodsze rodzeństwo małe, a Mama mi powiedziała, że jeśli to jest powołanie prawdziwe, to jak będę miała 18 lat, będę mogła je podjąć”.

Regina, z błogosławieństwem rodziców, przyjechała więc do Zgromadzenia mając 18 lat, 4 listopada 1974 roku. 



Do postulatu została przyjęta 1 stycznia 1975 roku. Nowicjat rozpoczęła 14 sierpnia 1976 roku. Pierwsze śluby złożyła 15 sierpnia 1977 roku, a profesję wieczystą – 15 sierpnia 1982 roku.



Będąc już w zgromadzeniu (jako juniorystka), ukończyła w 1980 roku pięciomiesięczny kurs gotowania i pieczenia w Zakładzie Doskonalenia Zawodowego w Warszawie, co dało jej zawód i możliwość posługi w kuchni w Laskach. W tym dziale służyła większość swojego życia, choć w różnych wspólnotach i placówkach, począwszy od nowicjatu na Piwnej. Pierwsze trzy lata junioratu należała do wspólnoty klasztoru warszawskiego; dwa lata pomagała w kuchni Domu Dziewcząt; trzy lata kierowała kuchnią w ośrodku w Sobieszewie; przez rok była w Żułowie, także służąc w kuchni, skąd na rok powróciła jeszcze do Sobieszewa. Od 1987 roku była nieprzerwanie w Laskach i należała do wspólnoty św. Franciszka aż do września 2021 roku. Początkowo dwa lata pracowała w magazynie żywnościowym, a od 1989 roku była kierowniczką tzw. kuchni centralnej. O tej pracy s. Regina zapisała w swoich  wspomnieniach:

„Wbrew pozorom, że jest ciężka, jest też piękna. Dla mnie jest szczególnie droga, bo jest ciągłą mobilizacją wszystkich sił i ciągłym zadziwieniem. Zawsze znajdzie się ktoś, kto pomoże i aż tylu ludzi, co zrozumieją. Ta cicha praca dla mnie jest też ciągłym dziękczynieniem, że bez końca jest możliwość odkrywania czegoś nowego: i siebie, i ludzi w przeróżnych okolicznościach. Pracy jest zawsze dużo, wydawałoby się, że więcej niż czasu […] ale kiedy budzę się rano, nawet się niewiele zastanawiam, tylko zaczynam dzień od modlitwy, Mszy świętej, bo ufam, że z Nim wszystko będzie na czas i bywa”.

Dodatkowo, po śmierci s. Rozalii, s. Regina przez ponad trzy lata służyła pomocą śp. Zofii Morawskiej w jej codziennym życiu (2007-2010).

Siostry, które były z s. Reginą we wspólnocie lub współpracowały bliżej i znały ją dobrze, zauważają, że była tytanem pracy: wstawała ok. 4 rano, aby jeszcze przed przyjściem pań do kuchni przygotować co trzeba albo pomodlić się przed jutrznią, jeśli zapowiadał się dzień wypełniony pracą. Ceniła każdy najmniejszy dar, ofiarę, nawet parę owoców czy warzyw. Wszystko przerabiała, aby nic się nie zmarnowało.

Ceniła każdego wolontariusza, szczególnie troszczyła się o tych, którzy odpracowywali godziny społeczne. Okazywała każdemu serce i szacunek, widziała w nim dziecko Boże. Dawała świadectwo nie tylko słowem, zaczerpniętym z Eucharystii czy Pisma Świętego, ale ciężką pracą wraz z nimi. Nawet po odpracowaniu kary, niektórzy z własnej inicjatywy dalej pomagali Siostrze.

Była szanowana i kochana przez panie z kuchni i pracowników działów gospodarczych. Czasami trzeba było przygotować obiady dla około 300 osób. Mimo tak wielkiej odpowiedzialności, starczało jej sił i serca, aby dbać i troszczyć się o indywidualne potrzeby poszczególnych osób i sióstr. Z miłością i cierpliwością przyjmowała „niespodzianki losu”, jakimi były niezapowiedziane grupy czy prośba o dodatkowy ciepły posiłek dla większej liczby gości, nawet jeśli zostawała w kuchni sama, po zakończeniu pracy przez panie.

Siostry i inne osoby, które s. Reginę znały, ceniły w niej praktyczną, Bożą, życiową mądrość, umiejętność docenienia tego, co wyniosła z domu rodzinnego, co otrzymała w czasie formacji zakonnej i w ogóle w kontaktach z ludźmi. Widziała zwyczajne potrzeby ludzi, z którymi się spotykała. W trudniejszych sytuacjach czy relacjach sięgała po środki nadprzyrodzone: ofiarę Mszy świętej, modlitwę osobistą, nowennę do Matki Bożej Rozwiązującej Węzły albo do modlitwy o uwolnienie. W sytuacja sprzecznych potrzeb ludzkich czy obowiązków, nie kierowała się formalną stroną przepisów mówiła: „Litera zabija, Duch zaś ożywia”.

Cechą Siostry, którą dostrzegali wszyscy, było trwanie w dziękczynieniu: wdzięczność Bogu i ludziom, wdzięczność zgromadzeniu: przełożonym i siostrom – za każdą dobrą myśl, która zrodziła się w sercu każdej siostry – jak to wypowiedziała w nagraniu z ostatnich dni. Wdzięczność za wszystko. Umiała się też pięknie odwdzięczać za wyświadczoną pomoc: zrobić niespodziankę siostrom, które ofiarnie pomogły jej w pracy i zaprosić na skosztowanie świeżo upieczonego ciasta. Widziała też potrzeby innych i zawsze gotowa była usłużyć, nie zważając na własne zmęczenie. Siostra Anastazja wspomina:

„Jestem Siostrze ogromnie wdzięczna za okazanie serca podczas mojej choroby. Wróciłam późnym wieczorem ze szpitala i Siostra zmęczona po całodziennym dniu pracy odwiedziła mnie w laskowskiej infirmerii z zapytaniem, na co miałabym ochotę, czy mi czegoś nie zrobić dla pokrzepienia. Poprosiłam o rosół i Siostra mimo zmęczenia z radością spełniła moją prośbę. Wiele razy doświadczyłam dobroci Siostry i siostrzanej miłości”.

Pośród prostej, ciężkiej codziennej pracy s. Regina odnajdywała zawsze to, co bł. Matka Elżbieta określała mianem „wylot do Boga”. Siostry, które znały ją bliżej, widziały, że modlitwa s. Reginy oparta była na najgłębszych prawdach wiary, wyczytanych, zanotowanych i rozważanych. Kontemplowała zwłaszcza obraną przy ślubach tajemnicę Eucharystii, a także tajemnicę Chrystusa Króla, związaną z jej imieniem chrzestnym, które zachowała także w zgromadzeniu.

Życie słowem Bożym usłyszanym i przemodlonym, było istotną treścią życia s. Reginy. Mimo absorbującej i męczącej fizycznie pracy w kuchni, na ile czas pozwolił spotykała się z siostrą ze swojej wspólnoty, aby dzielić się życiem wiary, porozmawiać o tym, co je poruszyło w słowie Bożym usłyszanym podczas Mszy świętej. W codziennych spotkaniach czy rozmowach z siostrami zawsze było miejsce na sprawy Boże, na dziękowanie Panu Bogu za wszystko.

Miała szerokie zainteresowania: wrażliwość na piękno liturgii, śpiewu i całej oprawy liturgicznej. Wspominała s. Teresie, że gdyby mogła śpiewać, to wykorzystałaby każdą sposobność do posługi w czasie liturgii. Spisywała wszystkie rekolekcje i konferencje, w których uczestniczyła. Odsłuchiwała nagrania pogadanek, konferencji. Mimo ciężkiej pracy, czytała książki i robiła notatki. Przede wszystkim zgłębiała Pismo Święte, katechizm. Rozważała problemy teologiczne, interesowała się zasadami życia duchowego, obecnymi problemami w Kościele. Z pożyczonej książki francuskiego poety Charlesa Peguy „Przedsionek tajemnicy drugiej cnoty”, wynotowała ostatnio długi fragment o nadziei, której poświęcony jest ten poemat.

Ogromną radością i czasem szczególnej modlitwy było dla s. Reginy pisanie ikon. Talent ten i dar odkryła w latach przełożeństwa m. Radosławy. Do ostatnich dni przed śmiercią o tym wspominała i wyrażała swoją ogromną wdzięczność ówczesnej Matce za możliwość tej szczególnej kontemplacji Pana Boga, której nie potrafiła wyrazić słowami. Zapraszała siostry do swojej pracowni, żeby wspólnie się ucieszyć postępami w pracy twórczej.

Sztuki pisania ikon uczyła się pod kierunkiem p. Elżbiety Cyganek, która wspomina:

„Siostra najpierw pisała «Oblicze Pana Jezusa nie ręką ludzką uczynione», czyli Mandylion. Potem pisała ikonę Marii Egipskiej. Następnie zapragnęła pisać krzyż i wybrała ikonę krzyża z kościoła św. Marcina. Siostra Regina (…) przy swojej ogromnej prostocie i ciężkiej pracy, przy stałym bólu, miała pragnienie piękna, autentyczne, takie pierwotne, jeszcze z dzieciństwa wymarzone. (…) potrafiła już w dojrzałym życiu duchowym, pośród tak ciężkiej pracy i tych wielkich garów, gdzie się gotuje setki litrów, przejść do czegoś tak bardzo subtelnego, gdzie trzeba coś namalować w oku Pana Jezusa, wąsik, włosy. Mówiła: «Ufam Bogu, On mi pomoże. – I na buzi uśmiech od ucha do ucha. – Ja wiem, że to jest niedoskonałe, ale ja ufam Bogu». Tak to wszystko było zawierzone. (…) siostrę Reginę poznałam bliżej: to takie Boże arcydzieło naturalności, otwartości serca, pokory zżytej z prawdą”.

Przed każdym pisaniem ikony s. Regina modliła się słowami:

Ty, Boski Mistrzu wszystkiego, co istnieje, oświeć i kieruj duszą i ciałem sług Twoich, prowadź ich ręce, by mogli godnie i doskonale przedstawiać Twój obraz. Obraz Twojej Matki i świętych Aniołów i wszystkich świętych. Ku chwale, radości i upiększeniu świętego twego Kościoła. Amen.

We wrześniu 2021 roku s. Regina przeszła do wspólnoty Domu św. Pawła. Potrzebowała zmiany, aby móc podreperować swoje zdrowie, gdyż chodzenie sprawiało jej coraz większą trudność. Podjęta rehabilitacja przyniosła dużą ulgę. Jednocześnie Siostra uważała, że Pan Jezus skierował ją do tej wspólnoty, aby przygotowała się na wieczność. Dawała temu świadectwo w czasie, gdy jeszcze dobrze się czuła i ani ona sama, ani nikt inny nie podejrzewał nawet tak ciężkiej i szybko postępującej choroby. Wyrażała ogromną wdzięczność Panu Bogu, ale i Matce Judycie, która zwolniła ją z kuchni centralnej i skierowała do innej posługi, dzięki której miała więcej czasu na modlitwę.

Niepokojący, uporczywy kaszel pojawił się u Siostry w grudniu 2021. Początkowo wydawało się, że to powikłania po przebytej wcześniejszej chorobie. Nowotwór płuc rozwinął się bardzo szybko. Zanim udało się postawić diagnozę, dalsze leczenie okazało się niemożliwe.

„W Wielki Poniedziałek, 11 kwietnia, Siostra została zawieziona na konsultację onkologiczną do szpitala na Płockiej. Gdy siedziałyśmy w gabinecie, – wspomina s. Teresa – doktor długo przeglądał w komputerze wyniki badań i histopatologii. Wreszcie powiedział: ja już nic siostrze pomóc nie mogę. Można się zwrócić do innych lekarzy i tu wymienił różne osoby. Siostra odpowiedziała: „Dziękuję, panie doktorze. Jesteśmy w ręku Boga”. Wyrażała mu wdzięczność i podkreślała, jak trudna jest jego praca”.

Te słowa-modlitwę: „Jesteśmy w rękach Boga. Idziemy dobrą drogą, Idziemy w dobrym kierunku”, powtarzała Siostra często. I szła świadomie na spotkanie Chrystusa, z radością w sercu i na twarzy, pomimo coraz większych trudności w oddychaniu. W ostatnim czasie obdarowywała odwiedzające ją siostry kartkami, na których własnoręcznie napisała ważne dla niej przesłanie: „Jesteśmy piękni Twoim pięknem, Panie”. Świadoma zła obecnego na świecie i grzechów, ofiarowywała za nie swoje cierpienie. W Wielki Czwartek powiedziała, że jeszcze tylko musi „zamknąć oddech”, pocierpieć z Chrystusem, ale – wskazując palcem w górę – święta Zmartwychwstania będzie już świętować z Panem.

Pani Elżbieta Cyganek podzieliła się jeszcze jednym spostrzeżeniem dotyczącym s. Reginy:

(…) Fascynowała ją głębia Wielkiej Soboty: «Niesamowite, co tam się działo w Wielką Sobotę. Kiedy my tu cierpimy z Matką Boża, to Pan Jezus już tam całą Otchłań opróżnił. I te wszystkie kondygnacje w Otchłani, On tam wszedł». To ją fascynowało bardzo”.

Wspomnienie to jest tym bardziej znaczące, gdy myślimy o tajemnicy przejścia Siostry z tego świata, które dokonało się właśnie w ciszy Wielkiej Soboty.

Siostry, które odwiedziły s. Reginę w ostatnim tygodniu – Jej Wielkim Tygodniu – wychodziły poruszone i zbudowane postawą, wewnętrznym pięknem Siostry. W noc z piątku na sobotę towarzyszyła s. Reginie s. Ancilla. Uderzająca było dla siostry zbieżność liturgii i życia:

Miałam wrażenie, słuchając tekstów liturgii Wielkiego Piątku, że ta liturgia jest jakby równolegle: w kaplicy Matki Bożej Anielskiej i w jej pokoju się dokładnie uobecnia. Patrząc na Siostrę, miałam takie uczucie, jakbym widziała żywego – cierpiącego Jezusa. (…) Podczas liturgii siostra była całkowicie świadoma i świadomie przeżywała w sobie wszystkie teksty, adorację krzyża, świadomie przyjęła Komunię świętą, której w trakcie liturgii udzielał siostrom z Domu św. Rafała ks. Kazimierz. (…) W nocy siły stopniowo słabły, parę razy świadomie uczyniła znak krzyża świętego. Z jej ust nie popłynęło przez ten cały czas, żadne słowo skargi… takiej cierpliwości nie widziałam jeszcze nigdy u nikogo… oprócz Pana Jezusa.

O 3:00 przyszła do nas przełożona domu, s. Szymona, razem modliłyśmy się i wydawało się nam, że siostra Regina jeszcze z nami zostanie, a jednak po godzinie 6 stan zaczął się zmieniać. Zdążyła do nas dojść matka Judyta i…. Siostra odeszła do Pana ok. 6.45. Liturgię Wielkiej Soboty przeżywała już z perspektywy wieczności. A psalmy «ciemnej jutrzni» brzmiały tego roku: «Jakby były dla niej napisane…»„

W podaniu przed ślubami wieczystymi s. Regina wyraziła pragnienie:„Całą moją ufność pokładam w Bogu i liczę, że Bóg pozwoli mi zrealizować moje pragnienie oddania Mu się w całej pełni”. Patrząc na życie i śmierć Siostry, jesteśmy świadkami, jak Bóg sam dopełnił w Siostrze to, co zamierzył.

Eksportacja ciała śp. s. Reginy z kaplicy Domu św. Rafała miała miejsce w Wielką Sobotę, 16 kwietnia, o godz. 12. Modlitwę licznie zebranych sióstr i przedstawicieli wspólnoty Lasek poprowadził ks. Kazimierz Olszewski.

Pogrzeb odbył się we wtorek w Oktawie Wielkanocy, 19 kwietnia, o godz. 10:00.

 

Mowa pożegnalna siostrzenicy, Małgorzaty

Zgromadziliśmy się tutaj, by towarzyszyć siostrze Reginie w jej ostatniej drodze. „Jeśli śmierć nas czegoś uczy, to przede wszystkim tego, że na świecie nie liczy się nic poza miłością”. Ciocia była człowiekiem niezwykłym, a jej niezwykłość przejawiała się każdego dnia w drobnych gestach, radości z rzeczy małych. Swoim pozytywnym usposobieniem dodawała otuchy i sprawiała, że zły dzień stawał się po prostu lepszym. Każdemu chętnie pomagała, kto tylko zwrócił się do niej o pomoc, krzywda innych nigdy nie była jej obojętna. Zawsze uśmiechnięta, bardzo pracowita, a przy tym bardzo rozmodlona, gdyż gdy tylko nie pracowała, w ręku trzymała różaniec i modliła się. „Serce przy Bogu, a ręce przy pracy” – tymi słowami najlepiej można byłoby ją opisać. Ciocia stawiała Boga zawsze na pierwszym miejscu. Jej głęboka i żywa wiara była dla mnie inspiracją i przykładem.

Choroba przyszła niespodziewanie. Tydzień przed śmiercią udało nam się spotkać i porozmawiać, z czego ogromnie się ucieszyła. Nikt nie chciał nawet przypuszczać, że to będzie ostatnie nasze spotkanie. Ciocia do ostatnich chwil starała się zachować pogodę ducha i mimo utraty sił i konieczności podłączenia do tlenu, próbowała odnaleźć się w tej trudnej sytuacji z godnością. Do samego końca miała nadzieję, że pokona chorobę, tak bardzo kochała życie, tak bardzo chciała żyć… Dlatego też trudno pożegnać się nam z naszą ciocią, siostrą Reginą. Śmierć cioci w Wielką Sobotę tuż przed Wielkanocą jest symbolicznym czasem. Wielka Sobota uobecnia znaczenie Paschy, czyli przejście ze śmierci do życia, z ciemności do światła. Jej odejście napełnia nas żalem i ogromnym smutkiem. Pomimo tego, że śmierć spotka w życiu każdego z nas, zawsze odejście bliskiej osoby jest dla nas w nieodpowiednim czasie. Tyle jeszcze chciało się powiedzieć, tyle miało się wspólnych planów i celów do zrealizowania, a to wszystko zostało nagle przerwane. Zachowamy wszystkie najmilsze wspomnienia i obiecujemy je pielęgnować, aby siostra Regina zawsze pozostała w naszych sercach. Można odejść na zawsze, ale myślami stale być blisko.

Ciocia była wielkim człowiekiem, mimo że nie zdobyła tytułów naukowych. Dziękujemy jej za wielkie serce, za uśmiech, łagodność i niezwykłą życzliwość okazywaną wszystkim. Była dla mnie wsparciem w trudnych momentach życia. Miałam możliwość mieszkać kilka lat w Laskach i widziałam, jak wyglądała codzienność cioci. Praca w kuchni, oprócz modlitwy i zadań wykonywanych w Zgromadzeniu, stanowiła zasadniczą treść jej codziennego życia. Była siostrą z powołania, taką na 100 procent, która zawierzyła życie Bogu. Mamy nadzieję, że będzie teraz nad nami czuwać w niebie, a kiedyś, gdy przyjdzie na nas czas, wyjdzie nam na spotkanie w drugim życiu.

***

Jesteśmy piękni, Twoim pięknem Panie, jesteśmy piękni Twoim pięknem Panie. Ty otwierasz nasze oczy na piękno Twoje Panie, Ty otwierasz nasze oczy Panie.

PANIE, PRZYJMIJ JĄ DO SWOJEJ ŚWIATŁOŚCI.

 

 

 

 

Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Prywatności. Możesz określić warunki przechowywania lub dostępu do plików cookies w Twojej przeglądarce. więcej

The cookie settings on this website are set to "allow cookies" to give you the best browsing experience possible. If you continue to use this website without changing your cookie settings or you click "Accept" below then you are consenting to this.

Close